czwartek, 20 września 2012

W ogrodzie




od samego rana powinienem wejść na drabinę
jednak czuję duszności ból głowy
i łzawią mi oczy
nie mam pojęcia co z sobą zrobić
więc żona poleciła mi
żebym policzył pająki w ogrodzie

znalazłem osiemnaście a u jednego
w pajęczynie zobaczyłem skrawki czyjegoś życia
które wiatr przywiał zapisane na
kawałkach papieru

spróbuję z nich odtworzyć całą kartkę
jednak obawiam się że to niewykonalne
bo żona powiedziała że to nie jest wiersz
i że wcale nie byłem w ogródku
wobec tego zastanawia mnie
czy u pająka w sieci znalazłem
zapis wielu istnień

















poniedziałek, 17 września 2012

Wycieczka (2)



W końcu wszystko pokazuje nam kierunek, kłaniając się się ku zachodowi - drzewa i krzewy, ludzie, domy i krowy na pastwiskach. Potem już tylko trawy i krzewy. Gnamy ponad miarę, ku słońcu, które już ledwo co widać. Chcemy zdążyć. I wcale nie po to, żeby uniknąć nadrabiania kilometrów. Wymyśliliśmy sobie, żeby zdążyć złapać specyficzną chwilę. Wymyśliliśmy w innej, tak zwanej ostatniej chwili.
Zdążyliśmy.
Osiemnasta pięćdziesiąt cztery, więc słońce dogorywa już za murami zamku.
Prom kursuje do dziewiętnastej, jednak - no właśnie... Przecież promu nie ma! Stoi po drugiej stronie. A kiedy wróci, czy nie będzie za późno?
Poczekamy, zobaczymy. Przed nami też czekają i słychać, jak przebąkują: „z chłopakami idzie się dogadać”.
Idealna cisza i spokój zachęcają do czekania. I mimo obaw, nie zawiedliśmy się. Złapaliśmy specyficzną chwilę. Poczułem się jak na fotografii. Wszystko nagle zastopowało, jak za jednym pstryknięciem. Woda w rzece nie płynie, ptaki w oddali osiadły na mieliźnie, a wędkarz zamienił się w brązowy pomnik wędkarza.
Nawet prom, który już wraca, wygląda jakby zatrzymał się na środku rzeki, a nad tym wszystkim, na nieruchomym niebie, zawisł człowiek-ptak, uratowany z obrazu Bruegla.
Z chłopakami „szło się dogadać”.
Nadal wszystko toczy się powoli, delikatnie, śpiewnie i płynnie – zgodnie z nurtem ledwo co płynącej rzeki. Moje obawy co do autka, które nie całkiem się zmieściło na tej właściwej części promu, zupełnie rozmyły się w tej atmosferze chwili, która w końcu też zdała się być jedną z ostatnich, bo ciut w górę rzeki dobiega końca budowa mostu. I wtedy prom przestanie być koniecznością. Może pozostanie? Mógłby - jako atrakcja turystyczna, jako relikt przeszłości, jako klimat specyficznej chwili, gdzie nie trzeba będzie się spieszyć, kontemplując czekanie i środek rzeki. Jedyne co trzeba będzie, to „dogadać się” z chłopakami. Nie mam nic przeciwko temu.