Jasiek siedział długo milcząc. Wpatrywał się za okno auta smętnym wzrokiem, jakby coś
wspominając, może wygląd ulicy, która dawniej wyglądała
zupełnie inaczej, kiedy nie miała krawężników, chodnika obok i
ścieżki rowerowej. I nagle, z lekka odwracając się do tyłu,
zapytał:
- Jadziu, a czy pamiętasz,
jak to za peerelu były takie ciastka, co to się nazywały
kokosanki?
- Jak to?! - Jadzia się
zdumiała. - Jak mogłabym nie pamiętać?
- Ciekawe, czy teraz coś
takiego gdzieś robią? - Jasiek nie dawał za wygraną. - Bo gdyby
można było gdzieś kupić, to... to chyba byłyby moje ulubione
ciastka.
- No wiesz?! Jasiek!
Przecież jasne, że są! Dlaczego miałoby nie być? A cóż to?
Nagle za peerelem zacząłeś tęsknić?
- Tak, ale sama wiesz...
Teraz to robią coś innego, nie wiadomo z czego. Nawet jak się tak
samo nazywa. A tak... Za peerelu też i dobre rzeczy robili. Na
przykład dżemy. Najlepszy był ten dżem... Pamiętasz? Był taki
dżem pigwowy...
- A...! Nie denerwuj mnie! -
Jadzia odpięła pasy, bo już wjeżdżali do bramy. - Rusz dupę i
wyjdź z domu! Przejdź się, o tu, na drugą stronę ulicy, do Nadolnych,
to sam sobie zobaczysz co jest, a czego nie ma.