Trzydzieści pięć lat to szmat czasu. I chociaż tyle się zmieniło, i nadal się zmienia, ja głupek zawsze myślałem o jednej rzeczy (może nawet nie tylko o tej jednej), że jest niezmienna, stała, nieruchoma, jakże wielka, choć mała wobec otoczenia, i niezniszczalna swoją kamienną mocą, że wciąż na mnie czeka, taka jak wtedy, kiedy dotarliśmy tam z Andrzejem i kiedy zrobiłem te zdjęcia. Zdjęcia, na które przez wiele lat co jakiś czas zerkałem z nadzieją, że kiedyś tam wrócę.

Ech... internet. Już od jakiegoś czasu z wielkim zainteresowaniem odkrywam Street View. To też coś wręcz niewiarygodnego, dla nas, dinozaurów, wychowanych na liczydle i suwaku logarytmicznym. No, może w moim przypadku nie do końca, bo przecież pamiętam jak dzisiaj to dziwo, które przyniósł jeden kolega z roku - kalkulator, marki Texas Instruments. To dopiero było!
Tymczasem doczekałem czasów, kiedy mogę sobie tu, przy laptopie, nie wychodząc z pokoju, podjechać pod swój dom! I do tego widzę swoje autko, stojące pod płotem. Czyż to nie bajka? A może sen jakiś?
Sen nie sen, w każdym razie wykorzystując to, postanowiłem jeszcze raz pospacerować po plaży Copacabana, z zamiarem dotarcia do miejsca, które widać na moich starych zdjęciach. Zawsze mnie fascynował ten domek, a raczej fakt, że tak sobie się ostał, wciśnięty między kolosy.
Odpaliłem Mapy Google, wklepałem Avenida Atlântica, Copacabana, Rio de Janeiro, Brazylia i zjechałem do poziomu Street View. Ach jak pięknie! Jakbym tam był naprawdę! Chciałoby się rzec: przeniosło mnie w czasie i przestrzeni. No, może nie w czasie, bo auta jednak innej generacji. Zacząłem iść, tak jak kiedyś, od miejsca, gdzie wysiedliśmy z autobusu, w pobliżu Morro de Leme, od strony Głowy Cukru. Przeszedłem całe cztery kilometry, aż pod Fort Copacabana. Moje serce przyśpieszyło tempa. Wróciłem z powrotem, potem znowu z powrotem. I co? I nic. Co jest, do cholery? Czyżby moje slajdy nie były z Rio? Pomyliłem się, czy co?
Zerknąłem jeszcze raz na zdjęcia i nagle coś mnie dotknęło. Numer! Na jednym przecież wyraźnie widać numer domu! W Google Maps wklepałem Avenida Atlântica 2600.

I nawet gdybym miał 400 dolarów żeby spędzić tam noc, wiem, że to już nie jest to samo miejsce.
tak, to nigdy nie są te same miejsca. nawet następnego dnia. ale jakby na pocieszenie, jest takie zjawisko emocjonalno-retrospektywne, że w niektórych miejscach, przy specyficznych parametrach powietrza, aury, światła i nastroju nagle trzask i człowiek znajduje się w czasie przeszłym. to poczucie, którego nie sposób pomylić z żadnym innym, miejsce się nie zgadza, ale poczucie idealnie. uwielbiam je :))
OdpowiedzUsuńNo tak. Chyba rozumiem. I myślę, że większość z nas tak ma. Czyż jednak to godne uwielbienia poczucie nie jest chwilą jedynie, na wzór chwili szczęścia, na przykład, a potem już tylko melancholia pozostaje?
UsuńDzięki, Wuszko, za słowo :)
jasne bo to jest najponurniejszy ze światów. tym cudowniej, żze zdarza się ta chwila ("trwaj chwilo..." ; D )
OdpowiedzUsuńWszystkiego najlepszego w Nowym Roku 2014!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńNiech będzie dla Ciebie i Twoich szczęśliwy po prostu. Po naszemu FARTOWNY :)
Vojtek z serca Mazowsza